Poznajemy uczniów // Getting to know the students – day 5
Od rana byliśmy zwarci i gotowi do działania. Niestety Jack miał trudną noc i woleliśmy, żeby został w hotelu, gdzie mógł odpocząć. Yusuf zawiózł naszą trójkę do szkoły, gdzie czekał nas dzień pełen rozmów. Mieliśmy możliwość wyboru, na jaką lekcję idziemy. Jako nauczycielka rodzimego języka z ciekawości wybrałam zajęcia z języka tureckiego. Klasa, do której trafiliśmy, była aktywna. Zajęcia dotyczyły wprowadzenia do lektury tekstów literackich poety tureckiego. Nauczyciel puścił uczniom film. Pokazał nam podręcznik. Widzieliśmy “Małego Księcia” w wersji tureckiej. Dostałam do wglądu cały segregator z pracami uczniów. Moja refleksja – jak oni ładnie, estetycznie piszą!
Po lekcji mieliśmy kontakt z otwartymi, przesympatycznymi i uśmiechniętymi uczennicami, które nas oprowadziły po szkole. Mogliśmy porozmawiać z nimi o systemie edukacji w Turcji. Dowiedzieliśmy się, że co roku się on zmienia. Uczniowie na koniec każdej klasy muszą zdać egzaminy, co jest dla nich bardzo stresujące. Najbardziej obawiają się jednak egzaminu po klasie dwunastej, który decyduje o dostaniu się na uczelnię. Mają naprawdę dużo materiału do opanowania. Mogą korzystać z zajęć prywatnych po szkole, ale one są bardzo drogie. Zdecydowanie droższe od polskich korepetycji.
Udany dzień był również dla Jana, który marzył, żeby zagrać w piłkę nożną z turecką młodzieżą i się udało. Szkoda, że nie możemy pokazać Wam Jego rozpromienionej twarzy i błyszczących oczu! Mecz polsko-turecki odbył się z sukcesem, gdyż Jan nie miał po nim siły, a kto go zna, wie, że to prawie niemożliwe.
My z Magdą w tym czasie uczestniczyłyśmy w lekcji języka angielskiego na poziomie klasy dziewiątej. Młodzież miała do nas mnóstwo pytań. Co nam się podoba w Turcji, w ich szkole, a co nas zdziwiło i zrobiło na nas złe wrażenie?
Jakie są polskie potrawy? Oczywiście były pytania o wczorajszy mecz Polska- Meksyk i rzut karny Lewandowskiego. To była bardzo energetyczna i miła rozmowa. Widać było zainteresowanie nami ze strony uczniów.
Po lekcjach Yusuf zawiózł nas na bazar – zjadłam tam najlepszy turecki posiłek podczas tego wyjazdu. Były dwie alejki, w których można było zjeść tutejsze przysmaki. Z Magdą skusiłyśmy się na bardzo cienki placek z przepysznym farszem szpinakowo-serowym a do popicia dostałyśmy ayran (popularny napój z jogurtu i wody). Wszystko było świeże, domowe, wykonane na naszych oczach. Długo nie zapomnę tego miejsca i gościnności. Panie, które nam przygotowywały posiłek, były bardzo uprzejme, chętnie pozowały z nami do zdjęć. Chociaż nic nie rozumiałyśmy, to język gestów, mimiki i uśmiech nas nie zawiodły. W tym czasie Janek zrobił zakupy dla rodziny i znajomych. Rzeczywiście na bazarze można było tego dnia kupić mnóstwo wykonanych ręcznie na szydełku serwet, kapci, kuferków, lalek i innych różności.
Już nie wracaliśmy tego dnia do szkoły, zdecydowaliśmy się na spacer do hotelu. Niestety pogoda nas trochę zawiodła, bo się rozpadało, ale powrót tureckimi uliczkami był bardzo przyjemny.
Urszula Stolińska
Cieszę się, że spędzamy te dni w nieco prowincjonalnym, raptem 300-tysięcznym Balikesirze. Po hałaśliwym i zatłoczonym Stambule nafaszerowanym atrakcjami czujemy się tutaj jak gdyby skończył się blok reklamowy i zgasły kolorowe turystyczne światełka: teraz możemy spokojniej przyjrzeć się tureckiej codzienności.
Przyznam się, że z okazji dzisiejszego dołączenia do lekcji wf-u miałem w głowie zamysł użycia tak prostackiego wytrychu jak np. “piłka nożna okazała się językiem, który rozumiemy wszyscy”, ale strząsam z siebie tę banalną myśl, okazuje się niepotrzebna – sport to tylko kolejna z dziesiątek płaszczyzn, które dzielimy z tureckimi nauczycielami i dziećmi, wspólnie mierząc się z podobnymi wyzwaniami codzienności. Wspomniani w relacji z pierwszego dnia Węgrzy i Bułgarzy pewnie śmieją się teraz ze mnie – nie ma żadnej palety różnorodnych barw, są tylko nieznacznie różniące się odcienie. Odwiedzając kolejne klasy popadam w paranoję, zaczynam odnosić wrażenie, że nasze – polskie i tureckie – programy nauczania napisał mityczny światowy rząd pociągający za sznurki zza kulis oficjalnej polityki. “Źródła informacji geograficznej”, jak pomnik międzykontynentalnej głupoty, otwierają turecki podręcznik geografii do IX klasy, odwzorowania kartograficzne są takie a takie – naucz się, ale nie zrozum… tysiące kilometrów między Konstancinem a Balikesirem okazują się być niczym.
Rozmowy z młodymi Turkami i Turczynkami nie zmieniają naszego odczucia. Czy poradzę sobie w życiu? Czemu trzeba zdawać te głupie egzaminy? Kim w zasadzie chcę być w przyszłości? Podajcie sobie ręce nasze dzieci – oto pytania, jakie nurtują młodych ludzi zza Bosforu. Nawet zapał do religii stygnie z każdym kolejnym pokoleniem, zupełnie jak w naszej części świata.
Jan Czempiński
Wieczorem przyjechał po nas Serkan Gul – pracownik szkoły i zabrał naszą czwórkę do klubu, gdzie dołączył do nas Yusuf. Na początku byliśmy jednymi z nielicznych gości, ale z każdą minutą klub się zapełniał. I niespodzianka – muzyka na żywo w naprawdę dobrym wykonaniu, szczególnie perkusisty. Mieliśmy okazję zobaczyć jak Turcy się bawią, jak tańczą i śpiewają, i żywiołowo reagują na znane tureckie przeboje.
Magdalena Urban
From the morning we were energetic and ready for action. Unfortunately Jack had a difficult night and we left him to stay at the hotel where he could rest. Yusuf drove the three of us to school, where a day full of conversations awaited us. We were able to choose which class we went to. As a native language teacher, I chose Turkish classes out of curiosity. Our class was active. The class busied themselves with the reading of literary texts by a Turkish poet. The teacher showed the students a video. He showed us the textbook with captions. We saw “The Little Prince” in the Turkish version. I got a whole binder of students’ work for inspection. My reflection – how nicely, aesthetically they write!
After the lesson, we had contact with open, friendly and smiling students who showed us around the school. We could talk to them about the education system in Turkey. We found out that it changes every year. Students at the end of each class have to pass exams, which is very stressful for them. However, they are most afraid of the exam after the twelfth grade, which determines the admission to the university. They have a lot of material to master. They can take private lessons after school, but they are very expensive. Definitely more expensive than Polish tutoring.
Jan also had a fulfilling day as he dreamed of playing football with Turkish youth and he did. It’s a pity we can’t show you his beaming face and sparkling eyes! The Polish – Turkish match was a success, because Jan had no strength after it, and, to those that know him, know that is quite a hard thing to do.
Me and Magda at that time participated in an English lesson in the ninth grade. The young people had a lot of questions for us. What do we like about Turkey and their school, and what surprised us and made a bad impression on us?
What are Polish dishes like? Of course, there were questions about yesterday’s Poland – Mexico match and Lewandowski’s penalty kick. It was a very energetic and pleasant conversation. The students showed interest in us and we in them.
After the lessons, Yusuf drove us to the bazaar – I ate the best Turkish meal of my trip there. There were two alleys where you could eat local delicacies. Magda and I were tempted by a very thin pancake with a delicious spinach and cheese stuffing and we got ayran (a popular drink made of yogurt and water) to wash it down. Everything was fresh, homemade, made in front of our eyes. I will not forget this place and hospitality for a long time. The ladies who prepared the meal for us were very kind and willingly posed for photos with us. Although we did not understand anything, the language of gestures, facial expressions and smiles did not disappoint us. At that time, Janek did some shopping for his family and friends. Indeed, at the bazaar that day you could buy a lot of hand-made crochet doilies, slippers, trunks, dolls and other miscellaneous handicrafts.
We didn’t go back to school that day, we decided to walk to the hotel. Unfortunately, the weather let us down a bit, because it was raining, but the return through the winding Turkish streets was very pleasant.
Urszula Stolińska
I am glad that we spent these days in a slightly provincial area, with only 300-thousand people in Balikesir. After a noisy and crowded Istanbul full of attractions, we feel here as if the advertising zone has ended and the colorful tourist lights have gone out: now we can take a calmer look at Turkish everyday life.
I must admit that on the occasion of joining PE lessons today, I had in mind the idea of using crude catchphrases, for example, “football turned out to be a language that we all understand”, but I shake off this trivial thought, it turns out to be unnecessary – sport is just another of the dozens of planes that we share with Turkish teachers and children, facing similar everyday challenges together. The Hungarians and Bulgarians, mentioned in the report from the first day, are probably laughing at me now – there is no palette of different colors, there are only slightly different shades. Visiting the next classes, I fall into paranoia, I begin to get the impression that our – Polish and Turkish – curricula were written by a mythical world government pulling the strings from behind the scenes of official policy. “Sources of geographical information”, like a monument of intercontinental stupidity, opens the Turkish geography textbook for the 9th grade, cartographic projections are such and such – learn, but do not understand … thousands of kilometers between Konstancin and Balikesir turn out to be nothing, as things are taught in the exact same way: memorise knowledge as opposed to understanding.
Conversations with young Turks show few differences in their feelings between Poles. Will I make it in life? Why do you have to take these stupid exams? What do I actually want to be in the future? Give each other hands, our children – these are the questions that bother young people from across the Bosphorus. Even the fervor for religion cools down with each successive generation, just like in our part of the world.
Jan Czempiński
In the evening, Serkan Gul – an employee of the school came to pick us up and took the four of us to a wonderful bar, where Yusuf joined us. At the beginning we were one of the few guests, but with every minute the club was filling up. And surprise – live music performed really well, especially by the drummer. We had the opportunity to see how the Turks have fun, how they dance and sing, and react spontaneously to well-known Turkish hits.
Magdalena Urban