Nauczyciele,  Turcja / Turkey

Czas się pożegnać // It’s time to say goodbye – day 7

Pożegnaliśmy się z Yusufem, który nie zważając na pogodę odwiózł nas na dworzec. Chociaż do Balikesir dojeżdżają pociągi to – jak tłumaczył nam nasz gospodarz – siatka połączeń kolejowych jest bardzo skąpa i w rzeczywistości pozostaje do wyboru jedynie autokar. Nie mamy jednak na co narzekać, bo sześciogodzinna podróż przebiega po raz kolejny w bardzo komfortowych warunkach. 

Z Balikesir dość szybko dociera się na przedmieścia Stambułu, który jest bez wątpienia najbardziej niesamowitym miastem w jakim kiedykolwiek byłem. Trudno opisać słowami jego ogrom – piętnaście milionów osób zamieszkuje obszar rozciągający się na kilkadziesiąt kilometrów i leżący niejako na dwóch półwyspach, które silą się, żeby zetknąć się ze sobą i zamienić Morze Czarne w jezioro. Cała ta ogromna przestrzeń jest usiana wzgórzami i pofalowana. Robiąc pętlę wokół metropolii, co czyni nasz autokar, w wielu miejscach widzi się dzięki temu ciągnący po horyzont, nieskończony gąszcz budynków, który musi mimowolnie przypominać ruchliwą powierzchnię mrowiska: z tym, że powiększoną tysiąckrotnie, spękaną w labirynt malutkich uliczek i wielopasmowych estakad, drgającą w palącym słońcu i parującą dymem wyziewów i spalin niczym cielsko przedpotopowego stwora. Są w tej tkance wyraźne, ciemniejsze miejsca pozbawione krzykliwych barw, o dużo niższej zabudowie – to starzejące się fragmenty miasta, które wkrótce obumrą, skruszeją w pył i zostaną wytarte z pamięci metropolii by ustąpić miejsca nowoczesnym, przeszklonym wieżowcom i apartamentowcom. Tych zresztą jest coraz więcej i więcej – Turcja wyraźnie bogaci się w szybkim tempie i zmienia z dnia na dzień. 

Przyzwyczajeni do koncentrycznego układu miast w naszej części świata, gdzie niewielkie, wysoko zabudowane centrum otaczają kolejne kręgi coraz niższej zabudowy, nie mogliśmy się nadziwić stambulskiej szachownicy. Tutaj dzielnic drapaczy chmur jest wiele – wyjeżdżając z miasta kilkukrotnie przejeżdża się przez kolejne “centra”.

W całej tej niemożliwej do ogarnięcia masie, jak klejnot w koronie tkwi najstarsza część miasta, bezcenna stolica świata i jego niegdysiejsze centrum.

Jan Czempiński

In the morning we said goodbye to Yusuf, who, regardless of the weather and the early hour, drove us to the train station. Although there are trains to Balikesir, as our host explained to us, the network of train connections is very scarce and in fact the only choice is the coach. However, we have nothing to complain about, because the six-hour journey is once again in very comfortable conditions on a lovely coach.

From Balikesir, you can reach the outskirts of Istanbul quite quickly, which is without a doubt the most amazing city I’ve ever been to. It is difficult to describe its enormity in words – fifteen million people inhabit an area stretching for several dozen kilometres and staying, as it were, on two peninsulas that are trying to touch each other and turn the Black Sea into a lake. All this vast space is dotted with undulating hills. Making a loop around the metropolis, which our bus does, in many places you can see an endless thicket of buildings stretching to the horizon, which must involuntarily resemble the busy surface of an anthill: only enlarged a thousand times, cracked into a labyrinth of tiny streets and multi-lane overpasses, quivering in the scorching sun and steaming with fumes and exhaust fumes like the body of an antediluvian creature. There are clear, darker places in this structure, devoid of flashy colours, with much lower buildings – these are aging fragments of the city, which will soon die, crumble to dust and be wiped from the memory of the metropolis to give way to modern, glazed skyscrapers and apartment buildings. There are more and more of them every day – Turkey is clearly getting richer at a fast pace and changing day by day.

Accustomed to the concentric arrangement of cities in our part of the world, where a small, highly built-up center is surrounded by successive circles of ever lower buildings, we could not get over the Istanbul chessboard. There are many skyscraper districts here – when leaving the city, you pass through the next “centres” several times.

The oldest part of the city, the priceless capital of the world and its former center, is embedded in all this incomprehensible mass, like a jewel in the crown.

Jan Czempiński

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *